Józef Ratajczak
Obłoki
Płyną w górze
niczym słomkowe kapelusze.
Kościelna je wieża
przymierza.
Nie pasują – za duże.
niczym słomkowe kapelusze.
Kościelna je wieża
przymierza.
Nie pasują – za duże.
Zegar ratuszowy
próżno nastawia głowę.
Dachy domów
Wyciągają szyje po kryjomu.
Dwa smukłe klony
daremnie rozwarły korony
i biegną zziajane na wzgórze.
próżno nastawia głowę.
Dachy domów
Wyciągają szyje po kryjomu.
Dwa smukłe klony
daremnie rozwarły korony
i biegną zziajane na wzgórze.
Lecą tak obłoki
z ręki do ręki
w bardzo wysoki,
czysty błękit.
Płyną samotnie w górze
niczym słomkowe kapelusze.
Potem całą noc płaczą
aż do zorzy,
że nikt ich na głowę nie włożył.
z ręki do ręki
w bardzo wysoki,
czysty błękit.
Płyną samotnie w górze
niczym słomkowe kapelusze.
Potem całą noc płaczą
aż do zorzy,
że nikt ich na głowę nie włożył.
Józef Ratajczak
Burza majowa
Tyle trzasku,
tyle blasku,
burza kręci bicze z piasku.
Błyskawice
z góry miota,
dyszy niby
hipopotam.
Tyle błysku
w górze, nisko
las zapłonął jak ognisko.
Burza zwija
z ognia sznury,
leci z chmury na pazury.
ćwieczenie 2
Józef Ratajczak
Zielony
wiersz
Wyjdę do parku
z rana,
założę zielone
ubranie:
spodnie zielone,
marynarkę zieloną,
zielony krawat
poprawię zieloną dłonią.
Zielony nad stawem przystanę,
rozepnę zielone ubranie,
włosy rozczeszę w koronę,
ręce uniosę do góry
jak dwie gałęzie zielone,
by w locie zatrzymać chmury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz